Racjonalność
pośród zabobonów
Józef Maria Bocheński Sto zabobonów
Józef Maria Bocheński Sto zabobonów
W
opublikowanej po raz pierwszy w 1986 r.,
a więc ponad ćwierć wieku temu, książce Sto zabobonów, Józef Maria Bocheński
rozprawia się z pojęciami funkcjonującymi jako pewne oczywistości, którym
zdaniem autora, do owej oczywistości niezmiernie daleko. Celem opracowania jest
pomoc czytelnikom w walce o wolność od błędów, którym każdy zdaje się czasem
hołdować, ale także stworzenie swoistego małego wstępu do filozofii. Tytułowe
„zabobony”, kojarzone z myśleniem
magicznym (które ma jednak głównie wymiar praktyczny), odnoszą się tu także do
błędów teoretycznych. J. Bocheński definiuje „zabobon” w następujący sposób: to
wierzenie, które jest (1) oczywiście w wysokim stopniu fałszywe, a mimo to (2) uważane za na pewno prawdziwe. W opracowaniu, które rości sobie
miano filozoficznego, ujęte zostały także takie tematy jak astrologia czy
numerologia, u podstaw których leżą pomysły filozofów, mimo tego, że dziś nie
mają z filozofią nic wspólnego, a które Bocheński nazywa zabobonami wulgarnymi. Nawiasem mówiąc, równie
radykalne poglądy wygłasza autor na temat dialektyki, idealizmu czy humanizmu.
Przedmiotem
naszych zainteresowań jest jednak irracjonalizm, który znalazł się w omawianym wykazie. Poza nim znajdziemy tam również racjonalizm, choć logik
stara się pokazać, że nie ma w tym sprzeczności. Zestawienie to wynika bowiem z
określania racjonalizmu na dwa sposoby – szerszy i węższy (oświeceniowy).
Pierwszy
to postulat postępowania rozsądnego, zarówno pod względem wyboru zdań
uznawanych za prawdziwe, jak i działalności. Z kolei określenie „rozsądnie”
znaczyć ma tyle co „spójnie”, „w sposób niesprzeczny” i zarazem w „sposób
zgodny z przyjętymi w danej dziedzinie dyrektywami”.
Drugi
polegać ma na twierdzeniu, że rozum, tj. doświadczenie i wnioskowanie
wystarczają, aby znaleźć odpowiedź na wszystkie pytania, jakie człowiek może
sobie postawić – w tym znaczeniu odrzuca się zarówno autorytet, jak i wiarę. Zabobonem
jest więc irracjonalizm, jak i racjonalizm w rozumieniu wąskim. Konsekwencjami
tego ostatniego, równie nagannymi, są poglądy, których racjonalizm stanowi
składnik: oświecenie, pozytywizm i scjentyzm.
Autor
zauważa jednak, że nurtem bardziej wpływowym od racjonalizmu jest
irracjonalizm, czyli przekonanie, że człowiek może – lepiej od rozumu – poznać
świat za pomocą uczuć, intuicji itp. Uzasadnieniem jego „zabobonności” ma być
fakt, że „wszystko, co wiemy o świecie, zostało poznane za pomocą rozumu. Przeczenie temu jest czymś tak
dziwacznym, że pytanie, dlaczego tylu ludzi ulega irracjonalistycznemu
zabobonowi nasuwa się z wielką siłą”. Jest to zdanie trochę zaskakujące w
perspektywie twierdzenia autora na temat zakresu pojęcia racjonalizmu i krytyki
jego znaczenia węższego, którego założenia znajdujemy przeciwstawione
irracjonalizmowi, mimo tego, że jego przeciwieństwem ma być racjonalizm w
sensie szerokim. Skoro „wszystko, co wiemy o świecie, zostało poznane za pomocą
rozumu”, jak uzasadnić radykalizm autora w kwestii potrzeby autorytetu czy
wiary?
Popularność
irracjonalizmu ma, jego zdaniem, źródła przynajmniej dwojakie. Pierwszym z nich jest duże znaczenie intuicji itp. w stosunkach międzyludzkich, drugim
zaś – mniejsza ilość pracy, której rzekome irracjonalne „poznanie” wymaga mniej
w odróżnieniu od ciężkiej drobiazgowej pracy wymaganej przez metodę racjonalną.
Jest więc poglądem mniej wymagającym.
Pomimo
deklarowanego filozoficznego charakteru pracy, przytoczone określenia wydają
się dość ubogie, co można zrzucić na karb popularyzatorskiego charakteru pracy,
ale też często arbitralne. Irracjonalizm został tu scharakteryzowany jako
irracjonalizm epistemiczny, co nie wyczerpuje oczywiście filozoficznych ujęć
tego zagadnienia. Sto zabobonów
pozostaje lekturą interesującą, silnie związaną z kontekstem historycznym jej
wydania; w tematyce irracjonalności nie wnosi jednak wiele do szczegółowych
analiz.
KMK
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz